Komentarze: 2
no. tym razem siadłam tu bez konkretnego celu na oku. nie, nie pierwszy raz, ale czemu by nie miało zabrzmieć, jakbym przeważnie robiła wszystko w sposób przemyślany, ładny i pachnący, ba, błyszczący się jak psu jaja.
pewnie dlatego, że przeważnie tego nie robię.
ostatnio w ogole coraz mniej myślę, coraz więcej się prztykamy z Potworem, bo ja mam jazdy, on ma jazdy i ogólnie robi się niezła mieszanka. ja się trochę zegoiściłam, a on z dobrocią popuścił. poza tym nie potrafię sobie poradzić, bo widzę ile jest rzeczy wokół do zrobienia, a wiem że Potwór ich za mnie nie zrobi, Mama bardzo chętnie pewnie, ale to mnie będzie więcej nerwów kosztować niż wdzięczności.
a ja dalej większość dnia jednak w wyrze spędzam, choć nosi mnie od wczoraj, więc tak w sumie trochę luzu sobie daję, mam nadzieję, że żałować szkrabie nie będę i też lubisz jak czasem jednak wstanę i trochę bodźców ruchowych Ci dostarczę. no, ale w każdym razie do wizyty u gin, przed którą mam nadzieję nic się nie wydarzy, czyli do 28ego, siedzonko w domu. może i dobrze, bo sądząc po obserwacji przezoknowej na pół zgiętych z zimna ludzi, może nie warto się zapuszczać dalej niż do listonosza. a z drugiej strony tak by człowiek chciał poczuć trochę tych świąt.. przykre że głównie w sklepach, no ale szczerze mówiąc - też.
ale nic. mamy w końcu inny priorytet. oj, a ma już pewnie z 7cm^^